Jak to się zaczęło?
- Agata Cynowska
- 2 paź 2019
- 4 minut(y) czytania
Historia powstania Small Steps być może nie jest porywająca i właściwie - nawet dość smutna. Ale już na początku uspokoję Was, że tylko sam pomysł zrodził się w bólach, potem będzie już tylko weselej i optymistyczniej! :)
Na przełomie roku 2018 i 2019 dość ciężko chorowałam. Przechodziłam przez zaawansowane stadium mikotoksykozy. Krótko rzecz ujmując - przebywałam dużo czasu w miejscu, w którym przez kilka dni rozpylane były toksyny wytwarzane przez pleśń. Wdychanie tak szkodliwych substancji w połączeniu z ogólnym bardzo silnym osłabieniem organizmu, zarówno fizycznym, jak i psychicznym, było idealnym gruntem dla rozwoju choroby. W momencie kiedy trafiłam do lekarza miałam już zapalenie wątroby, trzustki, śledziony, a mikotoksyny urzędujące w jelitach i płucach przedostały się już przez ich barierę i swobodnie poruszały się po moim krwioobiegu, trafiając prosto do mózgu. Nie. Nie było wesoło. W ogóle nie było wesoło, więc teraz już zakończę ten temat i udam się prosto do spraw radośniejszych!
Oczywiście, udało mi się pokonać tą chorobę. Brałam leki, trzymałam się ścisłej diety, nie pracowałam, odpoczywałam przez kilka miesięcy (4 dokładnie), unikałam stresu (ponieważ stres zakwasza organizm, a grzyby uwielbiają kwaśne, beztlenowe środowisko). W tamtym czasie postanowiłam zmienić nie tylko pracę, ale i podejście do siebie. Musiałam dostać naprawdę wielką patelnią w łeb, by do mnie dotarło, że to JA jestem najważniejsza. Kompletnie, absolutnie nikt i nic innego. JA. Czy będę w stanie komukolwiek pomóc, gdy sama będę dogorywać? Nie. Czy ktokolwiek będzie miał przyjemność z przebywania ze mną, kiedy ciągle będę jechać na niekończącej się rezerwie? Nie. Człowiek, który o siebie nie dba, który nie jest dla siebie ważny, staje się niekończącą się kopalnią frustracji, smutku, złościu, żalu. Po prostu stwierdziłam, że to już nie dla mnie. Znudziło mi się! No i na szczęście :)
Postanowiłam zmienić pracę. Aktywność fizyczna, zdrowie, diety, troska o innych i pomaganie im - to zawsze były rzeczy, które mnie pochłaniały. Jesteś chory, lecą Ci gluty z nosa? Fantastycznie! Już lecę do Ciebie z witaminą C i wszystkim czego potrzebujesz, z czułością i troską pilnuję czy girka nie wystaje Ci spod koca i z przyjemnością zimną herbatę wymieniam na gorącą, wiadomo - taką z miodkiem, cytryną i sokiem malinowym!
Byłam mocno osłabiona po chorobie, szukałam różnych produktów na rynku, które pomogłyby mi stanąć na nogi. Wiedziona tym tropem trafiłam do firmy na literkę H, która to produktuje koktajle odżywcze, suplementy i całą masę różnych innych, odżywczych rzeczy. Po początkowym efekcie WOW, wiedziałam, że to kompletnie nie dla mnie. Niby dlaczego dla każdego człowieka porcja to 26g. Z całym szacunkiem i za przeproszeniem, ale kurczę ja, ważąc tyle co dwa kurczaki (w porywach) mam zupełnie inne potrzeby niż 100kg mężczyzna. Ja, mając w przeszłości niedoczynność tarczycy, mam zupełnie inne zapotrzebowanie na selen, jod, cynk i miedź niż ktoś, kto tarczycę ma w pełni sił i zdrowia. Nie jesteśmy tacy sami, nikt z nas nie jest (ufff...!) - więc dlaczego każdy z nas ma jak gąsior łykać dzień w dzień to samo i w takiej samej ilości? No way! Nie kupiłam tej filozofii. Wymyśliłam za to własną. I jestem jej największą, najwierniejszą i najbardziej szaloną fanką ever jaką kiedykolwiek w życiu widzieliście! Szaleję za moimi koktajlami nawet bardziej niż za Britney Spears 20 lat temu, a uwierzcie mi na słowo - byłam wzorową fanką Britney :D
Po prostu złapałam bakcyla, po swojemu oszalałam i zaczęłam tworzyć, wymyślać, testować. Tak, jak przykleiłam się do Excela, tak nie było siły mnie od niego odciągnąć. Co tam robiłam? Tworzyłam! Tworzyłam tabelki, zestawienia, arkusze itp itd :D zrobiłam wielką tabelę wszystkich produktów, które uznałam za wartościowe na rynku i tych, których zdecydowałam się używać do moich mieszanek. Dosłownie każdy ten produkt jest w moim pliku, z informacją - jakie wartości odżywcze w sobie kryje, na jakie dolegliwości jest odpowiedni, które narządy wspiera, czy dobrze znosi obróbkę termiczną, czy należy jej unikać, czy można spożywać ten produkt regularnie czy też należy zrobić raz na jakiś czas przerwę? Szał, szał, szał ciał! Wiem o tych produktach po prostu wszystko, podpisuję się pod nimi rękoma i nogami i czym tam jeszcze byście chcieli :) po drodze stworzyłam jeszcze kilka innych plików w Excelu, ale o tym to już może innym razem :D
I tak właściwie powstało Small Steps. Indywidualne, spersonalizowane koktajle, dobierane na miarę Twoich potrzeb, komponowane mniej więcej raz na miesiąc, a więc zmienne. Totalnie zmienne tak jak każdy z nas się zmienia. Oszalałabym zamykając się na całe życie w konkretnym smaku, konkretnym koktajlu i konkretnej gramaturze z identyczną ilością witamin i mikroelementów każdego dnia. To samo, i to samo, i to samo, i to samo - Dzień Świstaka. A ja kocham, uwielbiam różnorodność moich koktajli, które od ponad pół roku piję codziennie! Raz jest szpinak, żurawina i baobab, a następnym razem moją przygodę umila malina, czarna porzeczka i camu camu! Jest mega kolorowo, mega zdrowo, a przede wszystkim mega doładowanie turbo mocy! Jestem teraz silna - a przypomnijcie sobie początek tego posta. To było zaledwie 9 miesięcy temu! Totalnie powstałam z popiołów, odcinam od siebie wszystko co mi nie służy, co mnie ściąga w dół, pracuję nad sobą, rozwijam się, czytam full książek, chodzę na masę warsztatów, poznaję nowych ludzi. Jeszcze nigdy tak bardzo nie postawiłam na siebie jak teraz. I zdecydowanie nie planuję z tej ścieżki schodzić. Tu gdzie jestem, jest super.
Choć tak. Czasem boli. Przecież nie stałam się robotem, przecinakiem. Dotykają mnie każego dnia przeróżne wydarzenia. Czasem chce się wyć ze smutku i żalu. A czasem się skacze z radochy. To wszystko jest zmienne. Ale kompletnie niezmienna jest moja siła wewnątrz. Już wiem, że mogę się potknąć, ale wiem, że dno mnie nie pochłonie. I wiem też, że nie osiągnęłabym tego bez mojego koktajlu. Bo wiem, że organizm, który siedzi w braku po prostu nie będzie miał siły postawić kroku dalej. Mogą Ci wmówić wszystko - weź się ogarnij, wstań i rób, otrząśnij się, o co Ci chodzi, inni mają gorzej. Bez sens! Nic nie zrobisz, dopóki Twoje ciało nie nabierze mocy. Nie zrobisz żadnego kroku, nie mając na to siły. Nie wskrzesisz w sobie entuzjazmu bez energii!
Stąd nazwa. Small Steps. Małymi krokami. Wszystko rób małymi krokami. W zgodzie ze sobą. Nie udawaj, że jest okej, kiedy nie jest. Nie rzucaj się w kolejny projekt, skoro zaraz padniesz i odłożysz go na półkę wiecznego "później". Nie ma później. Jest teraz. A teraz jest czas na to, żebyśmy wszyscy zadbali o siebie i poczynili ten pierwszy, najważniejszy, choćby mikromalutki krok.
Z wielką wdzięcznością za to wszystko <3
Agata
PS. Skoro już do Britney nawiązałam, to niech będzie i jej kawałek - "Stronger" :D

Comments